Przez większość czasu miłość polega na rozszyfrowaniu czego pragnie ta druga osoba, i danie tego od siebie.
Ale i tak część mojej osoby stoi z boku, przygląda się wszystkiemu i zadaje pytania: co to właściwie jest? Po co to wszystko?
Nigdy nie miałem nadziei, że ogólnie wszystko będzie lepiej - chciałem tylko jednej rzeczy. I nigdy się nie udawało. W końcu spasowałem. I pasuję każdego kolejnego dnia.
Gdy tak siedziałam wieczorem za barem, patrzyłam na ludzi, czytających, rozmawiających półgłosem, szepczących w świetle przytulnych lampek na stoliczkach, doszłam do wniosku, że człowiek to jednak dziwna istota. Czasami potrafi tylko narzekać. Cierpieć latami, męcząc się wśród ludzi, których nie lubi i nie szanuje, niszczyć swoje ego, burzyć porządek własnego ja, ale nie zrobi nic, aby cokolwiek zmienić. A przecież wystarczy uświadomić sobie, co chce się w życiu robić, a potem po prostu zacząć to robić.
Boże, chciałbym się cofnąć do tych czasów, gdy moim największym lękiem były szkolne korytarze.
Często tak robię: gdy czuję, że ktoś próbuje mnie wciągnąć do swojego życia, uciekam w przeciwnym kierunku.
(...) zanim powiesz jakiejś kobiecie, że ją kochasz, że jest całym twoim życiem, poważnie się zastanów, czy będzie to trwało miesiąc, czy krócej.
Nic nie jest łatwe na początku. Trzeba być zdeterminowanym, nieustępliwym i upierdliwym. Głównie względem siebie.
Ale jest takie słowo, którego kiedyś nauczył mnie Phil Grayson: weltschmerz. To przygnębienie, które czujesz, gdy świat taki, jaki jest, nie pokrywa się z takim, jaki powinien według ciebie być.
Bycie w związku to twój wybór. Bycie przyjacielem to po prostu coś, czym jesteś.
Po tym całym bagnie wierzę, że dla każdego przyjdzie pora, aby wyprostować swoje życie, uporządkować sprawy i zacząć w końcu oddychać pełną piersią. Całkiem niedawno sam się przebudziłem, ale najpierw musiałem sobie, i nie tylko sobie, wiele rzeczy wybaczyć.
Jeśli nie możesz już niżej upaść, spróbuj się wspinać.