Jeśli chodzi o bliskość, wystarczyłoby mi przytulanie. To nie jest tak, że nie mam ochoty na kontakt fizyczny. Pewnie, że tego potrzebuję, chyba każdy potrzebuje. Mam ochotę się wtulić, tak z całej siły, w kogoś, komu mogę zaufać (...) Chciałabym pozostać w tej pozycji wiele, wiele godzin, aż spłynie ze mnie cały gniew, bunt, cały ten cholerny, wielotonowy smutek.
Chcesz wiedzieć, w co wierzę? Wierzę w przeznaczenie, ale również w wolną wolę. To oznacza, że istnieje określona ścieżka, ale mamy prawo z niej zboczyć. Problem w tym, że nigdy nie wiadomo, którą drogą właśnie podążamy. Własną? Czy przeznaczenia? Inni ludzie też idą swoimi ścieżkami. Co się dzieje, gdy się przecinają? I co wtedy, gdy ktoś wymaże naszą ścieżkę i nie mamy którędy iść? Czy to przeznaczenie? A może właśnie działania wolnej woli? A może ta droga tam jest, tylko stała się niewidzialna?
To po prostu życie. Kiedy wszystko wokół się wali, można iść tylko do przodu.
- Znowu mam problem z rękami - mówi.
- Jaki problem? - nie rozumiem. - Co się dzieje z twoimi rękami.
- Wyrywają mi się do ciebie.
Zastanawiam się nad znaczeniem określeń "złamane serce" albo "serce mi pęka". Musiał je wymyślić ktoś, kto bardzo kochał i został porzucony. Chociaż właściwie nie czuję się tak, jakby moje serce było złamane czy pęknięte. Mam raczej wrażenie, że mi je wyrwano i w mojej klatce piersiowej zieje wielka dziura, do której ktoś nawrzucał kamieni albo jakiegoś ostrego żelastwa. I dlatego jest tak ciężko, że aż nie można oddychać. I dlatego tak boli. Zahacza o żywą tkankę, kaleczy. Wszystko w środku mam poharatane, poszarpane. Tak się właśnie czuję.
Nie wiem, co powiedzieć. Oddaliliśmy się od siebie tak bardzo, że nie jestem pewna, czy istnieje mapa, która wskaże nam drogę powrotną.
Jak można tak zwyczajnie odwrócić się od ludzi, dla których się jest całym światem?
Czasem chciałabym wierzyć, że wszyscy podążamy dokądś w określonym celu i że nasze ścieżki nie przecinają się bez powodu.
Kiedy ktoś ci się naprawdę podoba, powiedz mu to. Czasami masz tylko jedną szansę.
Dziś wyrzucam wczorajsze problemy wprost do kosza na śmieci i przestałem już zmywać naczynia, które pobrudzę następnego dnia.
(...) w końcu musimy sobie uświadomić, iż źródłem cierpienia jest nadzieja, ona bowiem zamienia krótkotrwałą przyjemność w długotrwałe piekło.
Te nocne rozmowy są takie kruche i delikatne, zawieszane w ciemności, słowa przyjmują zupełnie inną postać.
Możemy pędzić na drugi koniec świata z prędkością 200 kilometrów na godzinę, by uciec od problemu, ale on będzie już tam na nas czekał.
Będzie wracał pod nową nazwą, nową postacią - dopóki nie nauczymy się tego, czego ma on nas nauczyć.