Pani też czasami zastanawia się, gdzie podziało się to uczucie? Mówię o namiętności, tej, która była na początku. O zainteresowaniu. O pragnieniu bycia z kimś tu i teraz. Nie bacząc na godzinę, wczesną pracę następnego dnia ani rozgoryczenie rodziców ze względu na zbyt późny powrót. Mówię o chęci rozmowy do czwartej nad ranem, pragnieniu dotyku i zobaczenia się choćby na chwilę. Uważa Pani, że codzienność zabija tę spontaniczność? Czy może twierdzi Pani, że to ludzie po prostu tracą sobą zainteresowanie? Specjaliści powiedzą, że jak się ludzie kochają, to przez czterdzieści, pięćdziesiąt i więcej lat związku będą mieć w oczach wciąż ten sam żar. Że przecież miłość przezwycięża wszystko. Wystarczy się kochać. Otóż nie, droga Pani, to nie wystarczy. Żeby mieć ten młodzieńczy seks sprzed lat, to pragnienie, łaknienie siebie nawzajem, to pożeranie się wzrokiem, to ciepło i mrowienie w różnych częściach ciała, trzeba po prostu chcieć. Miłość to dbanie o siebie. Miłość to ciepły koc wieczorem, lampka wina, kanapki do pracy i miła wiadomość z rana. Namiętność to pędząca lokomotywa, która się nie zatrzymuje, która nie wyhamowuje, która mknie do przodu, po więcej. U niektórych po kilku latach ta lokomotywa nieco zwalnia, u innych wręcz staje w miejscu, jeszcze u innych zmienia tor. Musi sobie Pani sama odpowiedzieć, gdzie jest Pani lokomotywa, ponieważ jeśli kiedykolwiek istniała, jeśli pędziła przed siebie nie zatrzymując się po drodze, to być może toczy się powolnie starymi torami od lat czekając, aż ktoś naoliwi zardzewiałe koła. A może stoi w miejscu i zastanawia się, którą drogę wybrać. Albo.. Nie, to raczej wykluczone. No cóż, może zawróciła, bo przypomniała sobie, że wiele lat temu były jeszcze inne tory, kręte i burzliwie, czasami mało wygodne, ale za to jakie zachęcające. Zatem, gdzie jest Pani lokomotywa?

— nacpanaasoup