A kiedy mi go brakuje, to robię wszystko, żeby poczuć się tak, jakby był tuż obok. Mecz włączam, wie Pani, nawet jak siedzę w pokoju obok i książkę czytam, to włączam telewizor, który stoi w innym pomieszczeniu na kanał sportowy i to gdzieś leci w tle, a ja się czuję tak, jakby to on tam siedział na tej kanapie, i jakby oglądał ten mecz, jak za każdym razem. Albo piwo kupuję i wkładam do lodówki, i jak ją czasami otwieram, to czuję się jak w domu, z nim. Herbatę w dwóch kubkach robię i dwie kanapki. A czasami to złapię się na tym, że już zaczynam "a dzisiaj w pracy..", a później uświadamiam sobie, że nie ma dla kogo, że nikt nie słucha, a ja i tak kończę. I jego żel pod prysznic używam, czasami gdzieś sobie go wyleję, a później wchodzę do łazienki i czuję, że on tam przed chwilą był, że nie ma innej opcji. O, i whiskey wącham, nienawidzę, ale wącham, bo on je tak lubił, a ja zawsze mu mówiłam, że przecież to śmierdzi, że jak można to pić, a teraz to i bym się z nim napiła. Och, powiem Pani, że to trzeba doceniać, bo kiedyś nadejdzie taki dzień, że człowiek żałuje, a potem jest już za późno. Potem można tylko wzdychać. Niech Pani nie wzdycha, tylko docenia zawczasu, tę codzienność, te rzucone w progu buty i niedomkniętą szafkę, niech Pani proszę docenia.

— nacpanaasoup