Wie Pani, co boli najbardziej? Nie ta cała obojętność, to nieodwzajemnione uczucie, brak rozmowy. Nie. Najbardziej proszę Pani boli to, kiedy było się z kimś bardzo blisko i nagle ten człowiek zaczął się oddalać. Wie Pani, chodzi o to, że on jest, on odbierze telefon, odpisze na wiadomość, opowie o swoich zeszłorocznych wakacjach, wspomni o weekendzie, pośmieje się z zabawnej historii, a nawet sam opowie żart. Tylko, że ten człowiek już nie jest tym samym człowiekiem. Nie wiem, jak mam Pani bliżej to zobrazować. Wie Pani, to jest tak jakby była Pani z kimś bardzo blisko, aż w końcu ktoś włożyłby pomiędzy grube szkło, i nikt nie mógłby się przez nie przebić, nikt nie mógłby nikogo dotknąć. Po prostu zniknęła ta bliskość, a wraz z nią wspólne porozumienie. Dystans, wie Pani, powstał pewien dystans. I teraz to jest już tak, że rozmawiając ma się wrażenie, że jest się dla tej osoby chyba nikim ważnym, po prosu się jest i tyle, a jakby się nie było, to by się nic nie stało. A kiedyś, och droga Pani, kiedyś to się nie mogło bez siebie obejść. Siadało się i rozmawiało, opowiadało o całym przeżytym dniu, o koleżance z pracy, która palnęła gafę, o kierowcy fiata, który nas zdenerwował, o staruszce na poczcie i kobiecie w kolejce. A teraz się po prostu jest albo się nie ma, i nic się nie dzieje. Wie Pani, ja czuję, że... To chyba jest w tym wszystkim najtrudniejsze. Że ja czuję.
— nacpanaasoup