Wie Pani, kiedyś chciało się bardziej, częściej, więcej, chętniej. Dłużej się ze sobą siedziało, żarliwiej rozmawiało. Żegnało się dłużej i trudniej. Oj, jak ciężko było się pożegnać choćby na jeden dzień. Całowało się częściej i częściej szukało się tej bliskości. A gdy mija kilka lat, ludzie siedzą obok siebie i oglądają telewizję. On ogląda mecz, a ona maluje paznokcie. On gotuje, ona zmywa. Ona wstawia pranie, on je wiesza. I nagle ludzie zaczynają szukać rozrywki, odskoczni, tego, co było na początku. Wie Pani, ludzie mówią wtedy, że zaczęła ich przytłaczać codzienność, że się nudzą. Bzdura. Jak to mówią teraz młodzi, bullshit? Tak, proszę Pani, bullshit, gówno prawda. Ta codzienność to miłość. Problem w tym, że ludzie nie potrafią obejrzeć tego meczu wspólnie, wybrać kolor lakieru do paznokci, pokroić warzywa do obiadu, czy powiesić razem te wyprane gacie. Ludzie, proszę Pani, wolą powiedzieć, że są znudzeni i że teraz to oni będą szukać rozrywki. A później są rozwody, niezgodność charakterów i inna ściema. Bullshit. Jak się kogoś kocha, to się z nim tak samo namiętnie uprawia seks i kroi pomidora. I tak samo żarliwie mówi się do siebie na początku i dwadzieścia lat później tuż przed pójściem spać. Trzeba doceniać i teraz i później, odkurzając i siedząc w kinie, na zakupach i na wakacjach. Wszędzie, proszę Pani i ciągle. Bo później los zabiera, a człowiek się dziwi, że już nie ma, że nie wróci, że przepadło.
— nacpanaasoup